Ergo Arena zdeklasowała Atlas Arenę?

Kat.: Teksty Utw.: 25.08.2010 W.M.M. E-mail

No i stało się! Trójmiasto i Ergo Arena zdeklasowały naszego betonowego koszmarka! Szybko potwierdziły się krytyczne opinie o niedoskonałości łódzkiej hali.

Być może mankamenty Atlas Arena, o których wielokrotnie mówiłem jeszcze nim rozpoczęto jej budowę wynikają z kiepskiej znajomości specyfiki imprez sportowych jej projektantów i a już z pewnością są wynikiem nieznajomości realiów sportu i masowych imprez wśród zamawiających Atlas Arenę urzędników z Jerzym Kropiwnickim na czele. Ale co to nas może obchodzić? A no może i powinno obchodzić, bo jako Łódź wydaliśmy masę kasy i już pierwsza nowa hala zbudowana w innym mieście bez problemu odbiera Atlas Arenie palmę pierwszeństwa.

Od momentu gdy pojawiły się pierwsze wizualizacje łódzkiej hali od razy zwracałem uwagę na kosmiczną odległość trybun od płyty, na której boiska do siatki, kosza czy ewentualnie hokejowe lodowisko dla widzów siedzących w połowie wysokości trybun czy na zakrętach wyglądają jak kartka pocztowa. Oglądania imprez nie poprawiają umieszczone na bokach kwadratu cztery ekrany – przy tak rozległej hali jak Atlas Arena, by zapewnić wszystkim dobry widok, ekrany powinny być rozmieszczone na bazie ośmioboku. Tak właśnie zrobiono w Trójmieście.

Przy okazji kwestii trybun odsuniętych w Łodzi na absurdalną odległość od ewentualnych boisk na płycie, pamiętam jak urzędnicy Jerzego Kropiwnickiego oraz projektanci mydlili dziennikarzom i łodzianom oczy opowieściami, że trybuny będą ruchome i będzie można je aranżować w zależności od imprezy... O tym, że było to zwykłe nawijanie makaronu na uszy przekonaliśmy się po raz pierwszy, gdy 11 września 2007 r. nad Łodzią latał sterowiec Allegro.pl. Wśród zdjęć zrobionych przez łódzkich fotoreporterów były oczywiście ujęcia budowanej hali. A na nich było widać stałą betonową konstrukcję trybun wykluczającą jakąkolwiek aranżację stosownie do zaplanowanej imprezy. Bo ustawianie kilku rzędów krzesełek na ulokowanym na płycie głównej niziutkim rusztowaniu nie ma nic wspólnego z ruchomymi trybunami i możliwością dostosowywania hali do imprezy. Może projektanci i "ojcowie" łódzkiej hali słyszeli, ale z pewnością nigdy nie widzieli, jak to jest zrobione na Stad de France, gdzie dolny poziom trybun może być ulokowany albo za bieżnią lekkoatletyczną albo zaraz przy liniach bocznych boiska piłkarskiego... Nie wspominam o pewnie prymitywniejszych rozwiązaniach jakie były już w czasach olimpiady w Moskwie, gdy Rosjanie zbudowali hale tak, że można było ją nawet podzielić na dwie części i organizować dwie imprezy – choć mogłem tu coś pokręcić, w końcu igrzyska w Moskwie były 30 lat temu...

Wielokrotnie w rozmowach z kolegami dziennikarzami i znajomymi zwracałem uwagę, że loże VIP, których w Łodzi jest bodaj 11, powinny być ulokowane dookoła trybun, a może nawet jak np. w Koln Arena, zajmować dwa poziomy – bo tylko przy dużej liczbie loży można zaproponować atrakcyjne dla firm i biznesmenów ceny. A przecież hala oprócz generowania kosmicznych kosztów utrzymania powinna również zapewniać stałe wpływy.

Po niedawnym "debiucie" trójmiejskiej hali Ergo Arena znalazłem w internecie zdjęcia pokazujące estetycznie i nowocześnie wyglądającą bryłę nowej hali, dwa razy większą niż w Atlas Arena liczbę telebimów, czy dużo atrakcyjniej rozplanowane dla widzów trybuny. Zdjęciom towarzyszyły też wypowiedzi znanych ludzi sportu. Serwis Trójmiasto.pl cytował m.in. Mirosława Przedpełskiego, prezesa Polskiego Związku Siatkówki, który mówił: - Kibice siatkówki mają tutaj niebywały komfort oglądania spotkań. Trybuny są tak blisko parkietu, że mamy nawet kłopoty ze zmieszczeniem reklam. Ten sam serwis przytaczał słowa siatkarza Bartosza Kurka: - To jest obecnie chyba najlepszy obiekt do gry w siatkówkę w Polsce. Mam nadzieję, że szybko będziemy mieli okazję ponownie wystąpić w tej hali.

No i właśnie w tym momencie prysły jak bańka mydlana wizje Jerzego Kropiwnickiego i jego świty wierzących, że nasz betonowy koszmarek na długie lata zdeklasuje nie tylko wszystkie istniejące hale i również te, które w najbliższych latach mają w Polsce powstać.

Ekipa J. Kropiwnickiego wierzyła, że buduje halę z takim rozmachem, że nikt prędko bas nie przeskoczy. Obawiam się, że rozmach, na skalę niespotykaną nawet w zamożnej części Europy, dotyczył tylko kosztów budowy łódzkiej hali. Jej funkcjonalność, estetyka budowli i infrastruktura wokół pozostały daleko w tyle za finansowym rozmachem ówczesnego prezydenta Łodzi.

PS. Hala kosztowała Łódź ok 300 milionów. Za 2009 rok przyniosła stratę w wysokości 3 milionów złotych... Koszt utrzymania pustej hali to aż 20 tysięcy złotych dziennie!

Odsłony: 6712