17 września - pamiętny dzień
Wypadek w Dobroniu
17 września 1939 r. ruskie zaatakowali nas od tyłu. Również 17 września, tyle że 2011 roku, passat na pabianickich numerach też zaatakował od tyłu... "renówkę" Doroty.
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
- Wypadek 17.09.2011 Wypadek 17.09.2011
https://markiewicz.info/index.php/blog-to-nie-jest/213-pechowy-17-wrzesnia#sigProId7d27a413a3
W sobotę pojechaliśmy z Dorotą zabrać Maćka z działki do domu. Około godz. 16.25 stanęliśmy na światłach w Dobroniu. Gdy mieliśmy ruszyć, wrąbał się w nas (bez hamowania!) passat na pabianickich numerach. W niego walnęło jeszcze audi z Łodzi i wydaje mi się, że wtedy passat uderzył w nas drugi raz...W każdym razie uderzenie było solidne, bo z renówki Doroty wypadło na ulicę koło zapasowe.
Dobrze, że nie staliśmy na hamulcu, bo siła uderzenia była dość duża. Facet tym pierwszym uderzeniem wyrwał nasze koło zapasowe, które wypadło na drogę. Renówka z nami poleciała kilka metrów do przodu, ale na szczęście nie wpadliśmy na samochody przed nami. Tym razem Dorota dość wolno się zbierała do ruszenia i nim passat na nas wjechał, tamci już ruszyli.
Jedna rzecz mnie zastanawia - w jaki sposób bezpośrednio po uderzeniu w nas, facet znalazł się po naszej prawej stronie, tak że zobaczyłem passata obok nas, a jego kierowcę na mojej wysokości, jeśli nie przed nami...
Generalnie wyszliśmy bez szwanku z tej kraksy (oboje mieliśmy zapięte pasy). Gdy zjechaliśmy na pobocze, wysiadłem z auta i rozprostowałem kości i rozeznałem się w sytuacji. Nawet nie gadałem z kierowcą passata, tylko od razu wezwałem policję. Policjanci z Pabianic stosunkowo szybko do nas dotarli, ale i tak spędziliśmy na poboczu w Dobroniu grubo ponad półtorej godziny.
Zrobiłem też kilka zdjęć, zaraz po wypadku i później po przyjeździe policji. Na kilku w galerii zaznaczyłem czerwoną ramką lustrzane odbicie tablicy rejestracyjnej passata na zderzaku renówki Doroty.
Dorota zdecydowanie lepiej niż ja wyszła z tego wypadku i na nic się nie uskarżała. Mnie za to zaczął mnie pobolewać tył głowy. Policjant pytał się, czy wzywać pogotowie, ale podziękowałem, bo licho wie, kiedy byśmy dotarli po młodego. Niestety głowę czułem dalej przez niedzielę i poniedziałek, więc we wtorek "zaliczyłem" wizytę u lekarza. W środę i czwartek kolejne, no i ostatecznie wylądowałem na zwolnieniu... Renówka Doroty pójdzie do blacharzy, ja na razie trafiłem na 2 tygodnie rehabilitacji.
Od wypadku minęło już 5 dni, a w uszach cały czas mi dzwoni. Słyszę to mimo, że obok mnie stoi komputer z kręcącymi się 5 wiatrakami :(